Okazuje się, że Lamborghini – niczym Ferrari – branduje wszystko, co się da. W tym przypadku jednak zamiast limitowanych edycji azjatyckich laptopów otrzymujemy rower elektryczny. I to całkiem niezły rower elektryczny.
Z Lamborghini sytuacja jest jednak nieco inna niż z Ferrari. Ta druga marka odsprzedaje prawa do wrzucenia swojego logo na cokolwiek się da, od komputerów, przez perfumy, po szczoteczki do zębów. W przypadku Lambo kolejne biznesy otwierają potomkowie legendarnego Ferruccio Lamborghini, a całość zbierana jest pod wspólnym parasolem.
Elektryczny rower Lambo kierowany jest do „wymagającej klienteli”. W pierwszej kolejności oferowane będą dwa jednoślady – e-MTB i szosowy elektryk. Na chwilę obecną nie znajdziemy zbyt dużo detali technicznych. Wiadomo, że litowo-jonowy pakiet baterii zintegrowano z ramą, a rower napędza silnik ukryty w piaście. Sprzęt jest chroniony przed kradzieżą kodem PIN, który blokuje możliwość obrócenia koła. Największe wrażenie robi zasięg – 145 km w trybie eco!
To oczywiście nie jedyna marka samochodów posiadająca rowery w ofercie. Porsche, BMW, Mercedes – wszyscy chcą lekko nagryźć trend, który na moje oko jeszcze przed nami.
Rowery Lamborghini dostępne będą od maja, ceny nie są znane.
Podziel się opinią