Jeżdżąc na trenażerze miałem okazję testować Zwift na wszystkich dostępnych platformach. W końcu zdecydowałem, że zaryzykuje zakup Apple TV 4K i za jego pośrednictwem będę przenosić się do wirtualnego świata. Czy to dobra zmiana?

Przygodę na Zwifcie zaczynałem od MacBook Air 13 cali. Komputer spoczywał na podstawce tak naprawdę dedykowanej tabletom. O dziwo stojak dzielnie znosił ciężar laptopa i jednocześnie dawał dość dobrą ergonomię. Blisko położona klawiatura i ekran, duża stabilność oraz organizacja “stanowiska pracy” ograniczona do minimum. Przed jazdą jedynie przenosiłem komputer z łóżka na podstawkę i już mogłem zaczynać jazdę.

IMG_2954
Zwift na MacBook Air 13”, usytuowany na podstawce do tabletu. Najlepsza ergonomia, dostęp do klawiatury i gładzika. Jednak niska wydajność sprzętu, pot lądujący na komputerze oraz zaniki sygnału były sporą wadą tego rozwiązania.

Problemy pojawiały się jednak wtedy, gdy zacząłem więcej jeździć po górach. Często wstawałem z siodła, a pot lał się strumieniami. Niestety po klawiaturze i gładziku. Przez to pojawiały się fantomowe kliknięcia, które czasem potrafiły skutecznie popsuć jazdę.

Poza tym Zwift na moim Macu działał dość stabilnie od strony softowej. Owszem – komputer też musiał się sporo napocić, nie był w stanie obsługiwać w sposób płynny wyżej rozdzielczości, niż 720p, jednak dawał radę. Niestety z czasem zaczęły się pojawiać zaniki sygnału zarówno po Bluetooth, jak i ANT+. Zauważyłem w tym nawet pewną regularność przy czym dropy te nie były generowane przez sam trenażer. Sporo z tym walczyłem, mimo to problem nie ustępował.

W międzyczasie miałem też szansę sprawdzić kompatybilność mojego zestawu z iPad Pro 10,5 pierwszej generacji. Tu było zdecydowanie lepiej pod względem stabilności. Bez problemu protokół Bluetooth radzi sobie z obsługą trenażera, kadencji oraz pulsu. Jednak wadą tego rozwiązania była duża energochłonność aplikacji, która sprawia, że pomimo podłączonej ładowarki bateria nie daje rady utrzymać poziomu zmagazynowanej energii. Pamiętajcie o tym. Po za tym 10,5 cala to mało. Jest to optymalna wielkość ekranu, pod warunkiem, że sprzęt znajduje się pod nosem. U mnie był to metr. Z tej odległości na przykład śledzenie wskazania mocy do kilogramów jest utrudnione, a pisanie wiadomości w ramach Zwiftowego chatu bardzo niekomfortowe. O wiele lepiej mieć pod ręką telefon i aplikację Zwift Companion. Po za tym znowu powraca problem potu. Jedna kropla padająca na iPada może skutecznie zepsuć całą zabawę. Tablet może ją zinterpretować jako dotyk, a wtedy dzieją się prawdziwe cuda. Dlatego też podziękowałem za iPada i postanowiłem powrócić do komputera.

Zwift i iPad Pro 10.5. Działa idealnie, jednak ekran zbyt mały, a obsługa dotykiem kłopotliwa jeśli nie macie tabletu pod nosem. Do tego pot kapiący na ekran rodził sporo komplikacji...
Zwift i iPad Pro 10.5. Działa idealnie, jednak ekran zbyt mały, a obsługa dotykiem kłopotliwa jeśli nie macie tabletu pod nosem. Do tego pot kapiący na ekran rodził sporo komplikacji…

Po jakimś czasie zacząłem myśleć o zupełnie innym rozwiązaniu. Odpaleniu Zwifta na większym monitorze lub TV. Można to zrobić albo poprzez PC i kabel HDMI, albo zdecydować się na bardzo nietypowe rozwiązanie – Apple TV. Ten set top box to tak naprawdę bardzo wydajny komputer, tyle, że w miniaturowym wydaniu. Pudełko ma 10 x 10 cm, waży 450 gramów, a w środku zmieszczono procesor sześciordzeniowy A10X Fusion kręcący się do 2.38 GHz. Do tego 3 GB RAM i karta graficzna Nvidia GeForce Go 7300. Apple TV 4K na wbudowany Bluetooth 5.0 i Wifi 2.4 i 5 GHz. Jest także gniazdo gigabitowe.

Analizując dane techniczne urządzenia za 800 zł zastanawiam się co poszło nie tak. Mój pierwszy komputer z Windows 3.11 z 1995 roku nie posiadał nawet promila tej wydajności. Z kolei jeszcze 15 lat temu pamiętam jak grałem w GTA Vice City na sprzęcie z jednordzeniowym procesorem 1.3 GHz, zintegrowaną grafiką, 256 MB RAM i 40 GB dysku. Wymiatałem w okolicy na takim zestawie. Huczał nieprzeciętnie, a podczas uruchamiania Windowsa XP w całym domu przygasało światło.

Dziś pudełko wielkości połowy Ptasiego Mleczka potrafi kilkunastokrotnie więcej za trzykrotnie mniej w porównaniu z komputerami sprzed dwóch dekad. Ba! Jest znacznie wydajniejszy w porównaniu z moim laptopem sprzed 4 lat, który już ze Zwiftem radzi sobie średnio.

Monitor 27 cali z gniazdem HDMI. Przytwierdzony na ruchomym stelażu do ściany.
Monitor 27 cali z gniazdem HDMI. Przytwierdzony na ruchomym stelażu do ściany.

Jednak nim mogłem przekonać się jak na takim sprzęcie działa Zwift konieczne było dokupienie dodatkowego monitora. Zdecydowałem się na 27 cali, niestety bez obsługi 4K ze względu na ogromne koszty takiego wyświetlacza. Zadowoliłem się monitorem iiyama 27″ G-Master Black Hawk G2730HSU-B1 full HD za około 800 zł. Ten przytwierdziłem do ściany tuż przed kierownicą roweru (1 m, nieco poniżej linii mostka) pod kątem 15 stopni.

Pierwsze uruchomienie zbiło mnie z nóg. W porównaniu z tym co oglądałem na laptopie czy względnie niewielkim ekranie tabletu, to tutaj miałem wrażenie jakbym przeniósł się kilka lat w przyszłość. To niby “tylko” 27 cali i full HD, ale tutaj nie ogranicza mnie wydajność sprzętu. Zwift prezentuje wszystkie detale, tekstury i wiele innych detali, których w przypadku słabego komputera nie było w ogóle. To pozwala niejako odkryć Zwift na nowo. Tym bardziej w takim “powiększeniu”.

O ile wrażenia estetyczne są bardzo ważne, to stabilność jest kluczowa, zwłaszcza w kontekście faktu, że Apple TV komunikuje się z trenażerem i czujnikiem tętna bez możliwości obsługi ANT+. Pozostaje Bluetooth, który jest w stanie rozmawiać z maksymalnie trzema czujnikami jednocześnie. Spokojnie – trenażer wysyłający dane o mocy, kadencji oraz aktualnym nachyleniu terenu traktowany jest jako jedno urządzenie. Drugim jest HR. Pozostaje zatem jeszcze jeden “slot” do wpięcia zewnętrznej mocy, np z korby czy pedałów. Z użyciem Apple TV miałem okazję już trenować ponad 10 godzin. W tym czasie nie pojawił ani jeden drop sygnału. Wszystko działa stabilnie i płynnie.

IMG_5165

Apple TV 4K przytwierdzone opaską zaciskową do stelaża monitora.
Apple TV 4K przytwierdzone opaską zaciskową do stelaża monitora.

Nieco gorzej jest z intuicyjnością obsługi w porównaniu do tradycyjnej opcji z myszką i klawiaturą. W Apple TV istnieją 3 metody sterowania Zwiftem. Albo za pomocą gestów na pilocie z gładzikiem, iPhonem z aplikacją Pilot lub Zwift Companion. To trzecie rozwiązanie jest zdecydowanie najlepsze. Z pozycji telefonu możemy wybierać kierunki, wysyłać wiadomości czy Ride Ony. Jest jednak jeden warunek. Musimy mieć gdzie położyć telefon. Albo kładziemy go na ręczniku, albo szafce obok roweru bądź korzystamy z bardziej dedykowanej przystawki rowerowej. Wiem, trochę to skomplikowane, jednak moim zdaniem tylko pozornie i tylko na początku.

Po docelowym zorganizowaniu swojego miejsca treningu bardzo doceniam tę zmianę i jestem zadowolony z tego rozwiązania. Wreszcie nie jestem uwiązany kablami, mogę swobodnie pedałować na stojąco i nie przejmować się gdzie spadnie kropla potu z mojego czoła. Do tego dochodzi oczywiście kwestia zdecydowanie lepszej jakości grafiki i “grywalności” Zwifta. Mam nadzieję, że najbliższe miesiące nie dadzą mi powodów do zmiany tego zdania.

Prawie.PRO Made in Poland

(18) 379,99 
?
(60) 149,99 
?
Druga para -9%
PRO
(28) 395,59 
?
(2) 89,99 
?
-8%
(3) 339,00 

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 339,00 

?
(19) 319,99 
?
(76) 149,99 
?
(6) 189,99 
?
(10) 146,99 
?
PRO
(9) 395,59 
?
(7) 0,00 
?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Poznaj kolekcję Prawie.PRO

Przeczytaj również:

One thought on “ZWIFT na Apple TV 4 / 4K: Pierwsze wrażenia. Czy warto?

  1. adaś says:

    Dobry Panie Leszku.
    Pytanko. Czy pierwsze uruchomienie Zwifta( mam już Apple TV 4k ) można zrobić na Applu czy lepiej na Kompie .
    Dodam ze będzie to mój pierwszy trenażer interaktywny .

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *